Maciej Hawryluk - kandydat do Rady Gminy Biała Podlaska

O mnie

23 lata temu, kiedy mieszkałem przez kilka lat w Warszawie (studiowałem na tamtejszej politechnice), podjąłem dwie życiowe decyzje – po pierwsze, postanowiłem zamieszkać na wsi, w miejscowości, z której pochodzi rodzina mojej mamy, po drugie, zdecydowałem, że będę nauczycielem. Udało się – mieszkam w Dokudowie na stałe od 2002 roku i uczę programowania w Akademii Bialskiej im. Jana Pawła II. Mam żonę Agatę, dwóch synów – Piotrka i Patryka oraz córeczkę, która urodzi się w kwietniu. Dodatkowo pracuję społecznie jako prezes Stowarzyszenia Społeczno Oświatowego „Nasza Szkoła”, które prowadzi Szkołę Podstawową im. ks. Stanisława Brzóski w Dokudowie.

Na uczelni

Od 2005 roku pracuję na bialskiej uczelni, w Zakładzie Informatyki. Oprócz prowadzenia zajęć ze studentami, pełniłem w tym okresie różne dodatkowe funkcje – byłem przewodniczącym uczelnianej komisji wyborczej, później zostałem członkiem senatu, a obecnie już drugą kadencję jestem przewodniczącym kolegium elektorów, 24-osobowego organu, który wybiera rektora uczelni. Oczywiście najważniejsza jest dla mnie dydaktyka – świadczą o tym wyniki ankiet, w których studenci oceniają wykładowców oraz moja coroczna obecność w gronie laureatów „Dodatku dydaktycznego”, przyznawanego trzem najlepszym nauczycielom, oddzielnie na każdym z wydziałów.

W stowarzyszeniu

W 2010 roku zostałem wybrany do zarządu SSO „Nasza Szkoła” – przez kilka lat byłem zastępcą prezesa, a w 2019 roku stanąłem na czele zarządu stowarzyszenia. W tym czasie udało się zrealizować dwa duże projekty, o łącznej wartości ponad 600 tys. zł, które pozwoliły wyposażyć szkołę w nowoczesny sprzęt i prowadzić wiele zajęć dodatkowych dla uczniów. Praca społeczna i zarządzanie organizacją pożytku publicznego nauczyła mnie bardzo wielu rzeczy, ale myślę, że najważniejszą z nich jest umiejętność współpracy w zespole (współpracy, a nie zarządzania).

Inne działania

Po rozpoczęciu pandemii koordynowałem na uczelni wdrażanie platformy do nauczania zdalnego, co zaowocowało pomysłem, żeby zaproponować szkołom podstawowym pomoc naszych studentów w tym zakresie. Na ochotnika zgłosiło się ponad 20 osób, którym udało się przeprowadzić taką „operację” w blisko 30 placówkach. Studenci zajmowali się nie tylko wszystkimi sprawami technicznymi, ale również przeprowadzali szkolenia dla nauczycieli. Po współpracy z młodymi ludźmi w czasie tej akcji pozostało wiele miłych wspomnień.

Od czasu do czasu, żeby nie stracić kontaktu z „prawdziwą informatyką”, uczestniczyłem w komercyjnych projektach, współtworząc aplikacje komputerowe, internetowe i mobilne, czasem jako programista, innym razem jako kierownik zespołu. Te doświadczenia wykorzystuję nie tylko na zajęciach dydaktycznych – pomogły mi one również w koordynowaniu prac nad aplikacją AB Guide, z której korzystają studenci i pracownicy uczelni.

Mój program

Dlaczego zacząłem od opowiadania o tym, co już było i minęło, zamiast pisać o rzeczach najważniejszych dla wyborców, czyli o tym, co będzie? Myślę po prostu, że dużo łatwiej jest obiecać wszystko, niż przez kilkanaście lat systematycznie pracować, żeby móc się później ewentualnie pochwalić efektami, jeśli takie szczęśliwie będą. Niemniej jednak, program jest oczywiście potrzebny.

Edukacja

Celowo na pierwszym miejscu w programie na ulotce umieściłem punkt „Zapewnienie dzieciom jak najlepszej edukacji”. W natłoku spraw pilnych, często umykają te najważniejsze, a do takich zaliczam dobre wychowanie i wykształcenie naszych dzieci. Chciałbym wykorzystać moje doświadczenie do ulepszania „oferty edukacyjnej” szkół i przedszkoli prowadzonych przez naszą gminę. Świat gwałtownie przyspieszył i jedyne co możemy powiedzieć o przyszłości, to to, że nic o niej nie wiemy. Musimy zrobić wszystko, żeby przygotować nasze dzieci najlepiej, jak potrafimy do życia i pracy w świecie, który będzie wyglądał zupełnie inaczej, niż dzisiaj (choćby ze względu na gwałtowny rozwój sztucznej inteligencji).

Organizacje pozarządowe

Zawsze uważałem, że jeśli ktoś chce działać i robić coś dla innych, to „rządzący” powinni to wspierać na wszelkie sposoby, a w żadnym wypadku nie powinni mu w tym przeszkadzać. Wydaje się to oczywiste, a jednak mam wrażenie, że osoby aktywne są traktowane przez szeroko pojęte władze (niezależnie od ich szczebla) jak natręci, którzy przeszkadzają w codziennej pracy i nie rozumieją, że to „nie takie proste”. Chciałbym, żeby gmina wspierała społeczne inicjatywy mieszkańców na różne sposoby – nie chodzi tutaj tylko o finanse, ale również o wsparcie przy pozyskiwaniu środków zewnętrznych oraz doradzanie w sprawach związanych z codziennym funkcjonowaniem. Oczywiście do grona najważniejszych organizacji pozarządowych zaliczam ochotnicze straże pożarne i koła gospodyń wiejskich.

Współpraca z sołtysami

Praca radnego rozległego okręgu, w którym znajduje się kilka miejscowości może być trudna, ze względu na niepełną wiedzę o potrzebach mieszkańców z sąsiednich wsi. Najprostszym rozwiązaniem wydaje mi się bliska współpraca z sołtysami – zarówno w celu pozyskiwania od nich informacji, jak i wspierania ich w realizacji bieżących zadań. Radny powinien regularnie się z nimi kontaktować z własnej inicjatywy. Przy każdej współpracy ważny jest bezpośredni kontakt – warto spotkać się osobiście i po prostu porozmawiać.

Droga Ortel Książęcy – Dokudów

Potrzeba położenia nowej nawierzchni na drodze powiatowej Ortel Książęcy – Dokudów powinna być oczywista dla wszystkich, którzy tą drogą mieli okazję przynajmniej raz się przejechać. W naszym okręgu, podobnie jak w całej gminie, jest wiele dróg, którymi trzeba się zająć – tę jedną wybrałem jako przykład, ponieważ korzysta z niej wielu mieszkańców tych dwóch miejscowości. Zakładam, że powiat nie zrealizuje tej inwestycji bez współfinansowania jej przez gminę, więc jest tu potrzebny ktoś, kto „będzie za tym chodził”.

Proza życia

Na co dzień, mieszkańcy oczekują od gminy sprawnego działania w sprawach przyziemnych. Chcemy jeździć po w miarę równych drogach, na których nie ugrzęźniemy w błocie lub w śniegu. Chcemy, żeby ktoś zaopiekował się naszymi dziećmi, kiedy my pracujemy. Chcemy mieć oświetlenie tam, gdzie mieszkamy, regularnie wywiezione śmieci i wodę w kranie (niekoniecznie ciepłą – podgrzejemy sami). To wszystko może funkcjonować lepiej lub gorzej – o wszystkim, jak zawsze, decydują ludzie.

Moi przodkowie

W Dokudowie i okolicznych miejscowościach moi przodkowie mieszkają co najmniej od 200 lat. Genealogią zainteresowałem się przypadkowo kilka lat temu, kiedy odwiedzili mnie dwaj Argentyńczycy, których przodek, Tadeusz Jarmoszewicz pochodził z Perkowic i wyemigrował za ocean po pierwszej wojnie światowej. Okazało się, że prawdopodobnie zbieżność nazwisk była przypadkowa, a ich pradziadek pochodził z innych Perkowic (w okręgu grodzieńskim, obecnie na Białorusi), ale po tej przygodzie pozostało mi zainteresowanie genealogią i podstawowa wiedza, gdzie szukać informacji. Dzięki temu udało mi się np. cofnąć osiem pokoleń wstecz i odnaleźć w księgach metrykalnych Jana Jarmoszewicza, „rolnika żonatego, osiadłego na gospodarstwie w Dokudowie”, który zmarł w roku 1816, w wieku lat 59, a więc urodził się około roku 1757.

Spośród innych ciekawych „znalezisk” z ksiąg metrykalnych można wymienić akt małżeństwa moich prapradziadków – Romana Michalskiego i Marianny z Doroszewiczów, mieszkających wtedy w Perkowicach (ślub brali w Ortelu Książęcym, w roku 1864). O tym, jak odległy jest wiek XIX i jak wiele się od tamtych czasów zmieniło niech świadczy fakt, że prawdopodobnie wszyscy moi przodkowie z tamtego stulecia byli niepiśmienni – w kilkudziesięciu aktach z ksiąg metrykalnych ostatnie zdanie brzmi podobnie do tego: „Akt ten stawiającym i świadkom przeczytany sami podpisaliśmy, gdyż nowo zaślubieni i świadkowie pisać nie umieli”. Jedynym wyjątkiem, na który się natknąłem, był chrzestny Marii, najstarszej siostry mojego pradziadka, Jana Michalskiego, Tadeusz Koryciński, „inżynier kolei żelaznej”, który pisać umiał. Jeśli kogoś ciekawi, co robił ów inżynier w Ortelu (lub być może Perkowicach), niech sprawdzi, kiedy była budowana linia kolejowa Warszawa – Brześć.

No i na koniec jeszcze jedna rodzinna ciekawostka – mimo, że swoją żonę poznałem w Łosicach, gdzie mieszkała od dzieciństwa, okazało się, że jej rodzina również pochodzi z Dokudowa…

Dobry kandydat na wójta

Moim kandydatem na wójta jest Konrad Gąsiorowski. Poznaliśmy się prawie dwa lata temu, kiedy zaproponował mi kandydowanie na radnego ze swojego komitetu. Wtedy podejmowałem decyzję trochę w ciemno, zaliczając mu na plus aktywność pozazawodową (Konrad jest prezesem Fundacji Arua i sędzią piłkarskim) oraz bazując na opiniach znajomych, którzy mieli okazję poznać go wcześniej. Teraz, kiedy poznałem go lepiej i zobaczyłem, jak współpracuje z zespołem, jestem przekonany, że jest najlepszym, spośród pięciu kandydatów. Jestem też pewien, że będzie współpracował z radnymi ze wszystkich okręgów, niezależnie od tego, czy startowali z jego komitetu. Być może w wyborach do rady gminy zagłosujecie Państwo na sąsiada ze swojej miejscowości, którego znacie Państwo zdecydowanie lepiej ode mnie. Proszę jednak pamiętać, że wybór wójta to oddzielna sprawa – warto się dobrze przyjrzeć każdemu z kandydatów – ja polecam Konrada: